logo fanpage kontakt

Fasola

Tym razem postanowiłam wychwalać zalety fasoli, jako warzywa bardzo cenionego przez św. Hildegardę.
Wiemy, że fasola zawiera wiele wartościowego białka, dlatego, szczególnie w połączeniu z orkiszem, jest wspaniałym zamiennikiem mięsa, nie tylko dla wegetarian. Zawiera witaminy (np. kwas foliowy) oraz wiele fosforu i różne mikroelementy m.in. magnez i żelazo. Obok węglowodanów przyswajalnych zawiera też dużo błonnika, co dobrze wpływa na jelita i oczywiście daje uczucie sytości. Jest więc bardzo wartościowym produktem odżywczym.

Przeczytajmy, co pisze o niej św. Hildegarda:

„Fasola jest ciepła, dobra dla zdrowych i silnych ludzi, a ponadto lepsza niż groch, bowiem spożywana przez chorych bardzo im nie zaszkodzi, jako, że nie wywoła w nich tak dużej ilości zgnilizny i śluzu, jak to czyni groch. Mąka fasolowa jest dobra i pożyteczna zarówno dla człowieka chorego, jak i zdrowego, ponieważ jest łagodna i lekkostrawna.”

Aby więc strawić fasolę trzeba być zdrowym i silnym, zaś człowiekowi choremu „bardzo nie zaszkodzi” – w porównaniu do grochu jest subtelniejsza. Myślę, że święta ma tu na myśli jednak pewne wzdymające działanie roślin strączkowych, przywykliśmy często zaliczać fasolę do produktów ciężej strawnych (choć na pewno kapusta czy wieprzowina są dużo bardziej ciężkostrawne). Poza tym, porównawczo do grochu, św. Hildegarda określa fasolę jako ciepłą, zaś groch jako zimny, czyli wyprowadzający energię z człowieka, co dla chorego raczej nie jest wskazane, zaś ogrzanie dodaje sił. Jednak ta ciężkostrawność zupełnie znika, w cytowanym opisie, gdy święta przechodzi do cech mąki z tej rośliny. Rzeczywiście – mąka fasolowa np. ze zwykłej, białej fasoli jest uznawana za delikatną, wartościową mąkę bezglutenową, mającą szerokie zastosowanie m.in. w diecie bezglutenowej np. do pieczenia ciast. Jest prawie bezwonna i ma delikatny smak. Skąd ta różnica? Przecież mąkę fasolową uzyskuje się przez wysuszenie fasoli, a potem zmielenie jej.

Być może wysuszenie jej już niweluje większość substancji wzdymających, które działałyby w świeżej fasoli? A zmielenie chroni przed trudnościami trawienia związanymi np. z szybkim, niedokładnym pogryzieniem fasoli, zwłaszcza jej skórki.. Może tu jest ta różnica.

To w sumie dobra wiadomość. W końcu przez większość roku mamy do czynienia właśnie z suszoną fasolą, gdyż taka świetnie się przechowuje i jest naszym wiernym towarzyszem podczas długich, zimnych miesięcy. Jeśli na noc ją namoczymy – moczy się nawet 8, czy 10 godzin, odlejemy wodę po moczeniu a potem w świeżej wodzie długo ją będziemy gotować, aż do miękkości – otrzymujemy strawę, która już nie jest ciężkostrawna. Jeśli dodatkowo dodamy troszkę bertramu, który, jak wiemy, pomaga wszystko dobrze strawić, oraz cząber, który wspaniale się z fasolą komponuje i smakowo i zdrowotnie – nie powinniśmy mieć problemów ze strawieniem takiego jadła. Niektórzy zamiast cząbru dodają kminek np. do gotowania fasoli i dzielą się doświadczeniem, że to czyni ją dla nich lekkostrawną. Jeśli nie połączymy jej z jakimś innym produktem wzdymającym ( pamiętamy jak nasze dziarskie babcie przyrządzały, zwłaszcza na Wigilię, przysłowiowy „groch z kapustą”, podobnie zapewne „traktowały” fasolę), to nie powinniśmy mieć trawiennych kłopotów.

Nie znaczy też, że mamy się wystrzegać świeżej fasoli. Ma ona też swoje niewątpliwe walory: i smakowe, i zdrowotne – jako warzywo sezonowe. Pamiętajmy jedynie by odpowiednio ją ugotować, przyprawić. Poza tym zawsze szukanie „własnej miary”, w tym samoobserwacja jest bardzo pomocna. Każdy z nas jest inny i może reagować inaczej. Przy obserwacji wzdęć po fasoli zawsze warto się zastanowić czy nie robię jakichś błędów w stylu: po zjedzeniu fasoli jadłam/jadłem surowe jabłko, albo zaserwowałam sałatkę z fasolą i plasterkami świeżej cebuli itd. Często to nie dana roślina jest winowajcą różnych reakcji organizmu, ale cuda dietetyczne wyprawiane „wokół niej”.

W każdym razie, z przyjemnością mogę zarekomendować naszą zwykłą, polską fasolę, jako jedzenie wartościowe, wydajne, sycące, łatwo dostępne i tanie, co też jest dużym atutem. Poza tym fasola jest smaczna, a dobrze przyprawiona i w dodatku w połączeniu z orkiszem, jest bardzo smaczna (np. fasolowa pasta z orkiszowym chlebem, fasolowa zupa z ziarnami orkiszu, orkiszowym grysikiem, czy grzankami z chleba orkiszowego, pieczone pierożki z fasolowym nadzieniem…itd.). Mamy więc prosty zestaw pełnowartościowy i smaczny.

Dalej św. Hildegarda, w dziele „Physica”, pisze o leczniczych właściwościach wywaru z fasoli (tzw. przez nas – fasolowa bez fasoli) przy „dolegliwościach w trzewiach”. Warto więc pamiętać, ze o ile wodę w której moczymy fasolę zawsze należy wylać, o tyle już tą, w której ją gotujemy, warto wykorzystać, choćby do innej zupy.

Święta Hildegarda pisze też o zewnętrznym zastosowaniu mąki fasolowej. Zalecała ją zmieszać z niewielką ilością sproszkowanych nasion kopru włoskiego, wodą i najdrobniejszą mąką i z tych składników sporządzić ciasteczka „na ogniu lub w słońcu”, a następnie położyć je na chorym miejscu, czyli takim, w którym ktoś odczuwa ból, lub „ma świerzb i wrzody, niezależnie od ich rodzaju.” W tym przepisie czytamy o najdrobniejszej mące pszennej, ale ze względu na genetyczne modyfikacje tego zboża, myślę, że możemy wziąć jakąś drobną mąkę orkiszową np. 405, chyba, że ktoś miałby dawną i ekologicznie uprawianą pszenicę.

W każdym razie, zarówno w sezonie, jak i w czasie miesięcy zimnych i w oczekiwaniu na "przednówek" i różne warzywa, w tym krewniaczkę – fasolkę szparagową, możemy poprawić sobie humor jakąś dobrą potrawą z naszej poczciwej fasoli „Jaś”.




Dodaj komentarz:

Imię/Nick

Publikacja komentarza oznacza akceptację regulaminu.

Komentarze:

Nie dodano jeszcze żadnego komentarza. Może rozpoczniesz dyskusję o tym artykule?

Współpracuję z: