logo fanpage kontakt

Grusza i jej owoce

foto

Skoro pisałam o jabłoni, to teraz czas na gruszę. Któż nie lubi owoców tego drzewa… a i one są szykownym owocem jesieni. Poza tym, oglądając gruszę po jabłoni, możemy znów zachwycić się mądrością Stwórcy, różnorodnością tego, co stworzył i subtelnością, którą przekazał nam przez św. Hildegardę z Bingen. Potraktujmy więc jabłoń i gruszę trochę porównawczo. Pamiętamy z poprzedniego artykułu, że jabłko to owoc, który rośnie na jabłoni „pokrzepiając się’” silną rosą, czyli taką, której działanie „rozciąga się od samego początku nocy prawie do świtu” – jak pisze św. Hildegarda. Inaczej jest z gruszką. Gruszki rosną na gruszy orzeźwiając się „dzięki rosie, gdy jej siły znikają o świcie. Te nieugotowane owoce wywołują w człowieku szkodliwe soki, ponieważ rosną za sprawą odpływającej rosy” pisze święta. Czy więc św. Hildegarda w ogóle odradza nam spożywanie tych owoców? Oczywiście tak nie jest i piszę to także w kontekście nadchodzącej jesieni, a potem Wigilii i Świąt, kiedy to niejednokrotnie wykorzystujemy uroki tego owocu przy rodzinnym stole.

„Grusza jest bardziej zimna niż ciepła, zaś w porównaniu z jabłonią tak ciężka i silna, jak wątroba w porównaniu do płuc. Bowiem tak jak wątroba jest silniejsza, pożyteczniejsza, a także szkodliwsza niż płuca, tak też grusza jest silniejsza, pożyteczniejsza i szkodliwsza niż jabłoń.” Oto mamy próbkę niezwykłego, czasem wręcz tajemniczego i zaskakującego języka świętej Hildegardy. Jednak w Jej dalszym opisie gruszy i owoców tego drzewa, znajdujemy wyjaśnienie tego rebusu.

Jak może się już domyślamy – skoro gruszka to taki „nieugotowany owoc”, bo rósł w „odpływającej” już rosie, to straci swą szkodliwość i ciężkostrawność właśnie dzięki ugotowaniu.

„Kto jednak zechce jeść gruszki, ten powinien ugotować je w wodzie lub ususzyć przy ogniu. Niemniej te ugotowane są lepsze od suszonych, bowiem gorąca woda stopniowo wygotowuje znajdujący się w nich szkodliwy sok, zaś ogień jest za szybki i podczas suszenia nie usuwa z nich całego soku.”

Taka gruszka nie będzie już człowiekowi szkodzić swym „zimnem” (jak czytaliśmy w pierwszym fragmencie) i „nieugotowaniem”, czyli swoją ciężkostrawnością. Jednak to nam nie wyjaśnia określenia gruszy „silniejsza, szkodliwsza i pożyteczniejsza niż jabłoń”. Czytajmy więc dalej:

„Ugotowane gruszki stanowią pewne obciążenie dla spożywającego je człowieka, ponieważ szukają w nim zgnilizny, zmniejszają ją i rozbijają, jednakże zapewniają mu dobre trawienie, bowiem usuwają zgniliznę (natomiast jabłka są lekkostrawne i nie usuwają jej).”

Niezwykle ciekawe określenie – ugotowane gruszki „szukają w nim zgnilizny”, chciałoby się rzec: jakież inteligentne są te gruszki, skoro szukają w jelitach spożywającego je człowieka zgnilizny, aby ją usunąć i wewnętrznie człowieka oczyścić. Rzeczywiście pożyteczny owoc, gdy go właściwie spożywamy. Znów „czujemy”, po zapoznaniu się z tymi cytatami z dzieła „Physica”, że nie dalibyśmy ugotowanych gruszek osobie zmagającej się z jakąś ostrą chorobą, przebiegającą np. z wysoką gorączką, bo dla niej nie czas na takie „generalne porządki”, jej raczej damy lekkostrawne, gotowane i w dodatku ciepłe jabłuszka.

Gdy czytamy ten fragment już wiemy czemu gruszki są niezbędnym składnikiem powidełek z wszewłogą górską, które gruntownie oczyszczają jelita i leczą ich stany zapalne. Myślę, że tu też nie bez znaczenia jest niejako kamykowa struktura owoców gruszy.

Ja przyznam, że czasem lubię łączyć walory smakowe jabłek i gruszek w jednym dżemie, czy robiąc np. wsad do owocowego ciasta, jednak zawsze słucham św. Hildegardy i wcześniej oddzielnie gotuję gruszki i odlewam z nich wodę.

Myślę, że takie przekrojone gruszki podgotowane wcześniej w wodzie , a potem przyprawione np. goździkami, cynamonem, galgantem, albo ugotowane w zalewie np. z figami, sokiem i kawałkiem skórki z cytryny i plasterkiem świeżego imbiru… to też szykowna potrawa na wigilijny czy świąteczny stół. A czyż w naszej tradycji ni kryje się intuicja, skoro niejednokrotnie na tym stole pojawiają się suszone jabłka i gruszki?

Poza tym zastanawiam się, czy takie naturalnie "ulęgnięte" gruszki - ulęgałki, nie są nieco bardziej "podgotowane" w słońcu, czy w innym "żywiole" (wietrze, ziemi..) i przez to jednak lżej dla nas strawne? Nie wiem co by odpowiedziała św. Hildegarda, ale moja intuicja podsuwa mi odpowiedź twierdzącą. Natomiast jednego możemy być pewni - twarda, surowa grusza już niejednemu zepsuła samopoczucie na wiele godzin, natomiast jeśli od czasu do czasu zjemy naprawdę miękką gruszkę, nie odczuwamy takich dolegliwości (choć oczywiście reakcja jest indywidualna, a również dobrze jest pamiętać, że gruszki, podobnie jak jabłka, są bardzo pryskane - warto więc je dobrze umyć, a jeszcze lepiej umyć i obrać ze skórki).

Dodaj komentarz:

Imię/Nick

Publikacja komentarza oznacza akceptację regulaminu.

Komentarze:

Nie dodano jeszcze żadnego komentarza. Może rozpoczniesz dyskusję o tym artykule?

Współpracuję z: